Ze Śląska do Gdyni jest nie tak całkiem blisko, a konkretnie jakieś pięć godzin jadąc w miarę przepisowo. Na szczęście cuda techniki umożliwiły słuchanie sobie w tym czasie różnych ciekawostek. Trochę od Pana Aniserowicza, trochę od Pana Szafrańskiego, trochę z jeszcze innych bajek 😉
Udało się też, już na miejscu, spotkać paru interesujących ludzi, z niezwykle ciekawymi doświadczeniami. Zapowiada się świetnie. Na deser to takie duże, mokre, co tu jest obok: