Dziś Azure zaliczył grubszą wywrotkę objawiającą się brakiem łączności do usług. Według publikowanych informacji to była ogólnoświatowa (Multi-Region) awaria DNS. Poważny temat, szczególnie dla PaaSowców, którzy czegoś takiego jak adres IP nie dotykają.
W moim przypadku pierwsze podziękowały za współpracę SQLowe bazy, a ostatecznie prawie nic nie można było zrobić/podejrzeć bo portal moje Web Appy pokazywał jako “Deleted” (niezbyt sympatyczny widok ;)). W sumie smuteczek bo jak DNS leży to co… no można mieć jeszcze to samo zdeployowane u innych dostawców i fallbacki na poziomie aplikacji. Chyba jeden z najgorszych scenariuszy, gdzie i wielokrotna redundancja może na nic się nie zdać. Szczęśliwie korzystanie z moich azurowych usług przez aplikacje klienckie oraz bezpośrednio przez wewnętrznych użytkowników zostało tak zaprojektowane, że nawet kilkugodzinna przerwa w działaniu nie powoduje strasznych trudności (większe wewnętrznie niż dla klientów).
Jedyne co mnie zaniepokoiło to, że o tym, że coś leży, nie dowiedziałem się od mojego monitorowania, tylko od kolegi. Muszę połatać alerty, coś mam nimi nie pokryte.