Jak mawiają na niektórych uczelniach, a u mnie też tym razem ekstra. Plan był świetny – urlop między świętami, a końcem roku, parę dni wolnego, dziecko do przedszkola, a ja popijając coś dobrego, bo samochodem nigdzie nie muszę brykać, ponadrabiam sobie lektury w domowym zaciszu. Plan szybko został zweryfikowany. Weryfikatorem okazała się niejaka ospa wietrzna. Dziecko dostało bana na przedszkole i zamiast trunku podpartego cloudową i developerską lekturą, mam w domu izolatkę, kwarantannę i co tam jeszcze, wszystkie dziadostwa świata. Nic no, innym razem trzeba będzie upchnąć te zaległe lektury, ale czuję, że zbliżające się miesiące tego nie ułatwią, a Mikołaj też listy nie skrócił – takie rzeczy mi pod drzewkiem zostawił, huncwot 😉
Ho, ho, ho. Do siego roku!